Napisał
;260453
Proszę stąd wyjść! - sekretarka prezesa Górnika Zabrze własnym ciałem broniła dostępu do gabinetu prezesa Ryszarda Szustera, gdy wszedł do niego Lukas Podolski.
Słowa energicznej dziewczyny jeszcze wibrowały w powietrzu, gdy obaj rozmówcy już pojawili się w przeszklonych drzwiach wiodących na korytarz. Spojrzeli sobie w oczy i szef klubu energicznie klepnął w ramię gwiazdę Bayernu Monachium i niemieckiej reprezentacji.
REKLAMA Czytaj dalej
Ten sygnał zadziałał niczym strzał startera - Podolski błyskawicznie ruszył ze wzrokiem utkwionym w sobie tylko wiadomym punkcie umiejscowionym tuż pod sufitem, lekceważąc pytania oczekujących go od dwóch godzin dziennikarzy i kibiców, zgrabnie skręcił w kierunku schodów i już wydawało się, że osiągnie cel, ale rytm kroków zburzyła mu żywa blokada przy wyjściu z klubu, przy której, chcąc nie chcąc, musiał zapozować do pamiątkowej fotki ze swoim fanem. Wreszcie jednak dopadł do swojego samochodu, zaparkowanego zgodnie z zasadami ochrony ważnych osób tuż przed drzwiami. Tyle, że pojazdem musiał jednak jeszcze zawrócić w kierunku bramy.
- Może już wystarczy tych zdjęć - rzucił zirytowany zza uchylonej szyby swojego audi, i były to jedyne słowa, które wypowiedział zanim przekroczył szlaban przy Roosevelta. Za sobą zostawił mocno zdegustowanych - czy jeszcze aktualnych? - sympatyków, wśród których był czteroletni Mateusz, bezradnie dzierżący długopis i kartkę na autograf.
"POLSKA Dziennik Zachodni"