"Spotlight" to filmowy zapis wstrząsającej historii, która miała miejsce naprawdę. Nagrodzeni Pulitzerem dziennikarze śledczy gazety "Boston Globe" dotarli do przerażających i szokujących danych na temat konsekwentnie tuszowanej siatki pedofilskiej w Kościele katolickim, składającej się z ponad 70 księży. Historia zbulwersowała świat w 2002 roku. Ale odkrycia dziennikarzy były zaledwie wierzchołkiem góry lodowej... Tuż po objęciu stanowiska, nowy szef "Globe'a", Marty Baron (Liev Schreiber), kieruje dziennikarzy do zajęcia się sprawą księdza oskarżonego o seksualne wykorzystywanie dzieci na przestrzeni 30 lat. Świadomi delikatności i społecznego oddźwięku, jaki będzie wiązał się ze skandalem, reporterzy zagłębiają się w sprawę. Zespół tworzą: Walter "Robby" Robinson (Michael Keaton), Sacha Pfeiffer (Rachel McAdams), Michael Rezendes (Mark Ruffalo) oraz Matt Carroll (Brian d’Arcy James). Rozpoczyna się dziennikarskie śledztwo, którego wyniki zbulwersują cały świat i wstrząsną Ameryką. Dziennikarze kontaktują się z adwokatem ofiar (Stanley Tucci), docierają do dorosłych, którzy byli molestowani w dzieciństwie. Wkrótce okazuje się, że sprawa jest większa, niż ktokolwiek na początku przypuszczał, ociera się o władze kościelne, które przez lata tuszowały przestępstwa.
Oglądał ktokolwiek z Was ten film? Jakie są Wasze przemyślenia na jego temat? Czy słusznie zdobył statuetkę za najlepszy film 2015 roku?
Oglądałem ten film całkiem niedawno, jakiś tydzień temu. Wywołał na mnie dość spore wrażenie, oparty na faktach, historia którą kiedyś się interesowałem i można powiedzieć, że byłem z nią dość "na bieżąco". Mimo braku jakiś upiększeń, dość niskiego budżetu film moim zdaniem był cudowny.
Dodatkowo plusem była rola Ruffalo- aktora, który zagrał wspaniałą rolę w iluzji.